![Forum www.exb.fora.pl Strona Główna](http://img20.imageshack.us/img20/2829/exbforum1.jpg) |
www.exb.fora.pl EX Bełchatów
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thomas
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bełchatów
|
Wysłany: Wto 17:20, 11 Paź 2011 PRZENIESIONY Czw 11:37, 16 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Wstęp będzie nietypowy i odrobinę zawiły - za co z góry przepraszam.
Jeżeli się nie mylę, to na łamach forum wspominałem o tym, że lubię jeździć na rowerze. To właśnie jazda na rowerze dała początek mojej turystycznej "zajawce".
Z tego powodu odrobinę interesuję się kolarstwem. Nie jestem jakimś zagorzałym kibicem, ale takie imprezy jak Tour de France śledzę z zainteresowaniem, oglądając relacje na Eurosporcie. Tym bardziej, że komentatorami są panowie T.Jaroński i K.Wyrzykowski. Ich dowcipy i opowieści o kolarstwie, turystycznych atrakcjach i specjałach regionalnej kuchni, czynią z czterogodzinnej relacji wciągającą opowieść pełną różnych ciekawostek.
Oto przykład:
Spora grupa kolarzy w peletonie to Włosi, Francuzi i Hiszpanie. Jak wiadomo typowy przedstawiciel południa Europy posiada bujny i czarny zarost. Owłosione torsy i nogi to oczywista oczywistość.
A teraz zadanie.
Oglądając relacje z jakiegokolwiek zawodowego wyścigu, znajdźcie chociaż jednego kolarza z zarośniętymi nogami.
Marny trud. Nie znajdziecie takiego.
Okazuje się, że zawodowy kolarz wie o depilacji więcej niż niejedna kobieta!
Zastanówcie się dlaczego?
Tour de France to trzy tygodnie ścigania na rowerze. Przeciętne etapy liczą 150-200 kilometrów. Peleton przejeżdża przez Pireneje i Alpy. Średnia prędkość na etapie to nieco ponad 40 km/h. Na około pięć kilometrów przed metą, peleton rozkręca się do 60 km/h. A na górskich zjazdach osiągają 80-100 km/h. Coś niesamowitego!
"Polacy nie gęsi i swój wyścig mają"
Tym wyścigiem jest Tour de Pologne - organizowanym z dużym rozmachem przez Czesława Langa.
Postanowiłem poczuć atmosferę dużej imprezy na własnej skórze.
Przeglądając mapki i plan wyścigu zwróciłem uwagę na etap z Krakowa do Cieszyna. Dlatego, że prowadził przez Istebną i Wisłę - czyli Przełęcz Kubalonki (idealna okazja na ponowną przejażdżkę skuterem po fajnych zakrętach).
W pierwszej chwili chciałem dopingować kolarzy na premii górskiej, jednak ostatecznie zdecydowałem się na okolice strefy bufetowej w Wiśle.
Strefa bufetowa to miejsce na trasie każdego etapu, wyznaczone przez organizatora, na którym przedstawiciele danej grupy kolarskiej podają swoim kolarzom specjalne torby z prowiantem i piciem. Zawodnik po złapaniu takiej paczki przekłada jedzenie do kieszeni w koszulce i wymienia puste bidony na pełne. Puste bidony i torebki lądują na poboczu.
Może trudno będzie Wam uwierzyć, ale na wyścigu są całe grupy kibiców specjalizujących się w zdobywaniu takich pamiątek. Oczywiście takie bidony i torebki przyozdobione są logiem głównego sponsora. Zebranie zestawu wszystkich ekip kolarskich to spore trofeum.
Postanowiłem wcielić się w takiego kibica.
Po "wizji lokalnej" strefy bufetowej wybrałem sobie miejsce, w którym istniała szansa na zdobycie takiej nietypowej pamiątki.
I wiecie co?
Trafiłem!
A właściwie to mnie prawie trafiono bidonem i torbą.
Miałem fuksa.
Takich łupów się nie spodziewałem.
Teraz pora na kilka fotek z wyścigu.
Po wyścigu wskoczyłem na hulajnogę i objechałem jeszcze kilka miejsc.
Oczywiście musiałem zrobić rundkę po samej przełęczy.
Ponownie zajrzałem na skocznię Małysza w Malince.
W pobliżu Wisły jest zamek, który jest rezydencją Prezydenta RP.
To już wszystkie atrakcje w tym dniu.
No i oczywiście muszę pochwalić się główną zdobyczą tego dnia.
Przy okazji mogłem sprawdzić czym raczą się kolarze podczas wyścigu.
Najbardziej zdziwiła mnie zawartość tych sreberek.
Okazało się, że to tylko dwie sztuki ciastek delicji i kilka kostek ptasiego mleczka.
Ciekaw też byłem żeli energetycznych. Nigdy wcześniej nie próbowałem tego. I okazało się, że pod względem smaku to straszna ohyda.
Wycieczka odbyła się 03 sierpnia 2011.
W drodze spędziłem 10 godzin.
Nakręciłem 527 km.
Ostatnio zmieniony przez thomas dnia Sob 13:48, 31 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mariusz
Triumph Street Triple R
Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 2020
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 19:33, 24 Cze 2012 PRZENIESIONY Czw 11:37, 16 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Aga jest fanką programu Gesslerowej i plan na sobotę zakładał obiadek w Magnuszewie.
Jakiś czas temu Magda zrewolucjonizowała tamtejszą restaurację.
Niestety tuż przed wyjazdem na twarzoksiążce zobaczyliśmy, że akurat dzisiaj jest nieczynna.
No trudno. Zaproponowałem inne miejsce. Ja stawiam
Mój wybór padł na... Włocławek. W zasadzie to przez przypadek tam dojechaliśmy,
bo po drodze musieliśmy zmodyfikować nieco plan.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło jak to mówią.
Jeszcze będzie okazja zajrzeć do Twierdzy w Modlinie
Na miejscu lokal widoczny z daleka, do tego oznakowany tak ,
że nietrudno go ominąć. Wystrój dosyć schludny i gustowny.
Menu bardzo bogate, szczególnie z napojami, począwszy od niegazowanych, po te niewskazane dla kierowców.
Czas oczekiwania na jedzenie piorunująco szybki,
nowe sosy o smaku czosnkowym i kebabu. Hot dogi palce lizać.
A przy okazji zatankowaliśmy do pełna.
Jednym słowem kolejny raz przy takich wyjazdach nie mogliśmy pominąć Orlenu
Wspomniałem, że to ja stawiam?
Pani przy kasie poinstruowała jak możemy dojechać do elektrowni wodnej
i wspomniała o nowej przystani ze wspaniałym widokiem na wijącą się Wisłę.
Jednym słowem polecamy!
Krótki odpoczynek nad rzeką, w między czasie Adrian zadzwonił,
że wyprowadza motóra i czy gdzieś jeździmy. Skoro już byliśmy przy tamie,
to czemu by nie nadłożyć trochę kilometrów i skoczyć na drugą.
Padło więc hasło, że możemy spotkać się nad Jeziorskiem.
Podsumowując: cała pętla 400 km.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
szeryf
Yamaha FZ8 Fazer
Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 11:27, 15 Sie 2012 PRZENIESIONY Czw 11:38, 16 Sie 2012 Temat postu: Kalisz 2011 |
|
|
W sezonie 2011 praktycznie każdy większy wypad był organizowany w oparciu o pewien algorytm działania:
-Wniosek ustny do ,, drugiej połówki ” - wstępna akceptacja terminu-
Czyli:
,, A jedź w cholerę bo i tak będziesz nieszczęśliwy jak nie pojedziesz ”
-Dalej konsultacje co do trasy i zasięgu z współtowarzyszem Mariuszem.
Wspólna akceptacja. celu,terminu .....ile tankowań , jaki kierunek , jakie atrakcje..
Czyli sakramentalne...
-,,To lecimy.. zbiórka.. 8 rano.. „
Oczekiwanie na ,, ten dzień i zaklinanie pogody.
,,Spierdoli się czy nie... i jak mówi kolega.. oby za długo śnieg nie padał.
I tak statystycznie co 2 gi weekend.
Jednak trafiła się okazja na pominięcie procedur czyli ...URLOP ...
Żona w pracy, Mariusz w pracy ...czyli jak za starych czasów.....mapy w plecak.. i ogień..
Kierunek... KALISZ...
ETAP 1
Rezerwat archeologiczny zawodzie-Kalisz .
Polecam jechać na Sieradz przez Szczerców –Widawa –Burzenin.
Zwłaszcza za Burzeninem zaczyna się fajny kręty kilkukilometrowy odcinek dobry asfalt zakręt za zakrętem ruch znikomy ...Mijamy Burzenin i lewy, prawy, lewy, prawy.... lewy ...prawy......wioska....tabliczka ....Sieradz;)
W Sieradzu... co już jest ponad 13 letnią tradycją ( od czasów simsona .MZ-ty itp. )....... nigdy nie wiem jak trafić na to główne rondo... zawsze pikuje na wiat do końca prosto.. wpadam w rynek.. przejeżdżam między stolikami, fontanną... i potem dwa światła i już rondo. Kierunek Kalisz... -tu nic nie rekomenduje każdy niech sam objedzie Sieradz swoją techniką...
Wyjazd z Sieradza na Kalisz.. Kiepski asfalt sporo aut ( przynajmniej w tygodniu )
Mniej więcej po 20 km asfalt się poprawia, jest ok. Jedynie sporo miejscowości z ograniczeniami wiec warto się przykleić za jakimś śmiganym TDI kiem z CB ...i utrzymywać jego tempo..
W Kaliszu za mostem na światłach w lewo kier Poznań ( tranzyt chyba dla tirów) jest też tabliczka inf ,,Szlak bursztynowy” dalej chyba na rondzie czy coś w lewo.. nie pamiętam .. ale oznaczone jest.
Sama osada jest jakby na osiedlu domków jednorodzinnych... Szału to tam nie ma... nijak się to ma do przykładowo Biskupina k/Gniezna ,ale można wpaść parę fotek cyknąć...jest parę drewnianych domków.. jakąś brama , jakiś dom z przełomu XIX i XX wieku ...ot takie.. 10-15 min. przerywnika.
Hacjenda.
Salon
Wracamy do obwodnicy kier Poznań.. wyjazd z Kalisza za ok. 15-20 km mamy etap 2-główna atrakcja ....
ETAP-2
Gołuchów...
W samej miejscowości jest małe rondo i tam zjazdem przy BP ..
Jakieś parkingi są ale kawałek trzeba iść .. ja wjechałem pod zakaz ..na parking za murem na terenie obiektu ..W tym roku byłem tam autem to pare motocykli też tam stało.
Obiektu opisywał nie będę ale ogólnie...duży fajny park ( cos jak domiechowice kiedyś ale dużo dużo większe ) ... jakiś staw , rzeczka...mostki, dużo fajnych dużych starych drzew z opisami .. ok. 20 min piechota osada żubrów , dzików, koni polskich-jest gdzie połazić
Zamek do zwiedzania- wejście co około 30 minut chyba... nie wiem zamek olałem....
Ponadto muzeum leśnictwa... –nie wiem tez olałem.. .może być ciekawe ale czas mnie poganiał bo chciałem być w bełku ok. 17 stej...a chciałem jeszcze jeden punkt załapać.
Kawiarnia przy zamkowa w parku jakieś obiady itp...
[link widoczny dla zalogowanych]
Mapa terenu i atrakcji
Zamek
Inny zamek obok jest tam restauracja
Dla pana ,,żubrzyk "jak mawiał prowadzący Jaka to melodia ...
ETAP 3
Z Gołuchowa wypadam znowu na Poznań i na rondzie za Pleszewem kierunek Dobrzyca....
Wtedy był remont pan majster oparty o szpadel i barierkę wykonujący prace w ramach Euro 2012 …. pokazał paluszkiem......TAM i jeździłem jak głupi ze 30 minut po tych wiochach bez oznaczeń bez najmniejszej tabliczki gdzie idzie objazd... tylko na zasadzie.. wybieram bramkę numer jeden...... żeby tam trafić....w tym roku już jest ok... fajniutki asfalt można pałować.. aż pod sam zamek praktycznie...
Zamek w Dobrzycy.. zdecydowanie mniejszy , mały park .. ale też ładny można zaliczyć bo jest blisko...
[link widoczny dla zalogowanych]
Zamek i zdjęcie z cyklu.. gdzie postawić aparat jak się jest samemu..
W tym momencie mój limit czasowy się wyczerpał nawrót na pięcie .. powrót do domu..
Klasycznie ,,zawias w Sieradzu... nie wiem jak ale jakoś trafiłem na Burzenin.. i lewy prawy, lewy prawy...Bełchatów... trasa ok. .. 300 km całość..
Warto tam pojechać wiosną jak wszystko kwitnie lub może przełom sierpnia/wrzesnia jak zaczyna się robić kolorowo..
Polecam na niedzielny wypad.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sylwo
Administrator
Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 1797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: B-tów
|
Wysłany: Śro 15:28, 15 Sie 2012 PRZENIESIONY Czw 11:39, 16 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
wczorajsza wyprawa z Arturem.
mamy tylko jedno zdjęcie i dwa filmiki.
nie będę się rozpisywał, ogólnie lasy,łąki , woda
[link widoczny dla zalogowanych]
Uploaded with [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thomas
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bełchatów
|
Wysłany: Czw 21:05, 06 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Sezon 2012 powoli dobiega końca, dzień coraz krótszy więc najwyższy czas na to by przysiąść przy komputerze i opisać kilka ciekawszych wycieczek (a jest co opisywać).
Kanał Elbląski - pochylnia w Buczyńcu
Szymbark - odwrócony dom
Od dawna miałem w planach wycieczkę w okolice Ostródy i Elbląga, jednak z racji na sporą odległość i kierunek (jakoś chętniej obieram azymut na południe niż na północ) decyzja o wyjeździe była stale przekładana. Aż do momentu gdy kolega z pracy, który ma rodzinę w tych okolicach, powiedział mi o planowanym remoncie kapitalnym kanału i wyłączeniu go z eksploatacji na około dwa lata. Ta informacja spowodowała, że w najbliższym wolnym terminie wskoczyłem na skuter i ruszyłem przez Łódź, Włocławek w kierunku Ostródy i Elbląga.
Największą atrakcją na Kanale Elbląskim są pochylnie.
Z powodu dużej różnicy wzniesień na krótkim odcinku trasy kanału budowa kilkudziesięciu śluz byłaby pozbawiona sensu. Na pomysł rozwiązania tego problemu wpadł pewien holender już 150 lat temu. Postanowił wybudować pochylnie, na których wyciąga się statki z wody i na specjalnej platformie przewozi na kolejny poziom. Wyjątkowość tej wizji polega na tym, że do przemieszczania łodzi i statków wykorzystuje się przepływ wody z kanału. Nie ma tam żadnego silnika spalinowego czy elektrycznego. Najbardziej niesamowite jest to, że ten system działa do dziś.
Dla zainteresowanych garść informacji o kanale z Wikipedii:
[link widoczny dla zalogowanych]
Aby zobaczyć na własne oczy całą maszynerię w ruchu, trzeba wybrać się na pochylnie w Buczyńcu (namiary GPS : N53*58'38,55" E19*37'07,59")
Po wykupieniu biletu (jeżeli mnie pamięć nie myli jakieś 10-12 zł.) można wejść do małego muzeum i maszynowni. Nie wiem, czy po modernizacji będzie to możliwe.
Dopisało mi szczęście i podczas pobytu na pochylni nieustannie były przeprawiane statki i żaglówki, więc nie zabrakło mi okazji do dokładnego prześledzenia całej operacji.
W pierwszej fazie (w tym przypadku) żaglówki wpływają do dziwnie wyglądającej klatki, która jest platformą transportową.
[link widoczny dla zalogowanych]
Uploaded with [link widoczny dla zalogowanych]
Teraz trzeba łajbę przywiązać do poręczy i po zabezpieczeniu łódki operator na brzegu przez krótkofalówkę daje sygnał do maszynowni, rozpoczynając całą operację.
W tej konkretnej sytuacji ludzie na pokładzie żaglówek mieli mały kłopot. W momencie wynurzenia krypy zaczęły przechylać się na bok ze względu na ukształtowanie dna. Jednak po krótkiej chwili problem został opanowany i łódki wjechały na ląd.
Cały system jest tak sprytnie pomyślany, że w tym samym czasie gdy żaglówki jadą w dół, do góry na drugiej platformie jedzie inny statek.
Podczas mijania się zestawów, pasażerowie z pokładów łódek pozdrawiają się jadąc po suchym lądzie. Jedyny w swoim rodzaju widok.
Po krótkiej i bardzo wyjątkowej podróży następuje wodowanie jednostki pływającej i wszystko wraca do normy.
Cała ta maszyneria napędzana jest kołem wodnym o sporych wymiarach ( wysokość około 6 m. ).
Napęd wędruje za pośrednictwem ogromnej przekładni na jeszcze większy bęben wciągarki.
Spędziłem w tym miejscu prawie godzinę obserwując jak kolejne stateczki na krótką chwilę stają się pojazdami lądowymi. Bardzo wyjątkowy widok i szkoda tylko, że na tak długi okres cały ten układ będzie unieruchomiony. Sami pracownicy nie byli przekonani, że w dwa lata uda się przeprowadzić pełną renowację kanału na całej długości. Ja trzymam kciuki, oby udało się przeprowadzić wszystkie zaplanowane prace z zachowaniem całego systemu w obecnej formie.
Miejsce bardzo fajne ale trzeba ruszać w drogę, to nie jedyna atrakcja przewidziana na tą wycieczkę.
Z okolic Elbląga ruszyłem na Malbork. Jednak zwiedzanie zamku odłożyłem na inną okazję. Tym razem tylko objechałem zamczysko dookoła hulajnogą.
O tym, że jestem na Kaszubach widać po podwójnym nazewnictwie miejscowości.
W tym regionie znajduje się miejscowość Szymbark z słynnym na cały kraj odwróconym domem.
Nie czytałem zbyt wiele na ten temat w sieci. Byłem przekonany, że taki budynek stoi sobie gdzieś przy ulicy pośród innych - normalnych domów.
Na miejscu okazało się, że jestem w błędzie. To jest sporych rozmiarów park rozrywki. Wspomniany domek jest tylko jedną z wielu innych atrakcji. Przewodnik oprowadzający po całym terenie twierdził nawet, że to miejsce odwiedza w ciągu roku większa ilość turystów niż zamek krzyżacki w Malborku. Może to i prawda. Na pewno warto tam zajrzeć.
Namiary GPS N54*12'20,45" E18*06'32,42"
Główny budynek - baza hotelowa na wypasie.
Pomieszczenie w którym wisi najdłuższa deska na świecie. A tak naprawdę ta decha nie jest najdłuższa, gdyż mają na miejscu jeszcze dłuższą. Taki paradoks.
Jedna z wielu restauracji. Trzeba przyznać, że lokali gastronomicznych tam nie brakuje - cała masa okazji do wydawania pieniędzy
Kolejną atrakcją jest mini skansen w którym są domy zamieszkiwane w przeszłości przez emigrujących po całym świecie Kaszubów.
No i wreszcie największa atrakcja - dom do góry nogami.
I to był ostatni punkt tej wycieczki. Pozostało już tylko nawinąć kilka setek kilometrów w drodze do domu.
A podczas całego wyjazdu nawinąłem na koła 967 km. w czasie 18 godzin.
Czyli wszystko w normie
Ostatnio zmieniony przez thomas dnia Pią 10:57, 07 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thomas
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bełchatów
|
Wysłany: Pią 17:50, 07 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Czasami jest tak, że przejeżdża się wielokrotnie przez jakieś miasto nie zwiedzając go ani razu, traktując je czysto tranzytowo.
Dla mnie rekordzistą pod tym względem jest Wrocław. Przejeżdżałem tamtędy kilkadziesiąt razy i może raz byłem w centrum na starówce.
Podobnie jest z Opolem. Kilka razy jadąc przez miasto obiecywałem sobie wizytę w amfiteatrze i zawsze brakowało czasu.
Tym razem wybrałem się do Opola specjalnie w celach wyłącznie turystycznych.
W pierwszej kolejności podjechałem pod amfiteatr (GPS: N50*39'59,97" E17*55'03,62" ). Mając w pamięci obraz jaki relacjonuje telewizja podczas Kabaretonu albo Festiwalu Piosenki, zastany widok bardzo mnie rozczarował. Bez oświetlenia, scenografii na estradzie i publiki na widowni cała magia tego miejsca znika. To tylko pusta scena.
Lekko zawiedziony pojechałem na starówkę. Tam humor uległ natychmiastowej poprawie.
Muszę przyznać, że Opole ma bardzo ładne centrum. Odnowione kamieniczki, porządek. Nawet służby miejskie postarały się ulżyć mieszkańcom podczas upalnych dni, rozstawiając w rynku kurtyny wodne.
Po krótkim spacerze i szybkim posiłku wskoczyłem na skuter i ruszyłem w kierunku Tarnowskich Gór. Po drodze zahaczyłem o zameczek w miejscowości Toszek (GPS: N50*27'21,30" E18*30'58,20").
Może nie jest to jakaś wyjątkowa atrakcja turystyczna, ale mi chodziło bardziej o okazję do odpoczynku.
No a teraz pora na główną atrakcję dnia.
Była nią Zabytkowa Kopalnia Srebra w Tarnowskich Górach.
GPS: N50*25'31,09" E18*50'57,52"
Główną atrakcją tej kopalni jest fragment podziemnego szlaku turystycznego pokonywanego łódką.
No, różne dziwy widziałem ale po ziemią to jeszcze nie zdarzyło mi się pływać po wodzie. Musiałem to koniecznie zobaczyć.
Kopalni nie można zwiedzać indywidualnie. Po przybyciu na miejsce musiałem kilkanaście minut poczekać, aż zbierze się odpowiednia grupa chętnych do zwiedzenia podziemnego szlaku.
Ze względu na pokrycie kosztów działalności kopalni tylko z w wpływów ze sprzedaży biletów, są one dość drogie. Nie ma jednej stawki za wejście, jest ona uzależniona od wielkości grupy turystów i oscyluje w okolicy 30 zł za osobę.
Przed zjazdem pod ziemię przewodnik opowiada o historii powstania kopalni i stosowanej technologii wydobycia rudy. Odbywa się to na zasadzie prelekcji z użyciem technik audiowizualnych sterowanych bezprzewodowo za pomocą iPada ! I nie jest to jedyna nowinka techniczna w tej kopalni. Byłem przekonany, że zjazd pod ziemię odbędzie się na pomocą tradycyjnego szybu górniczego. A tu lekkie zdziwko. Wszystkim lekko opadły "kopary" gdy wsiedliśmy do normalnej windy, takiej jak w dużym, nowoczesnym biurowcu.
I tak wszyscy dodarliśmy do podziemia
Wędrując korytarzami kopalni i słuchając opowiadań przewodnika dotarliśmy do miejsca, na które najbardziej czekałem. Spodziewałem się jakiegoś kanału, po którym będziemy płynąć łódkami machając wiosłami. Okazało się, że dotarliśmy do typowego, wąskiego korytarza zalanego częściowo wodą, na którym kilka połączonych ze sobą szalup jest napędzanych przez wciągarkę. Liczyłem na większe emocje ale i tak było spoko.
I tak wycieczka dobiegła końca.
Polecam wszystkim to miejsce do zwiedzania.
Trzeba tylko pamiętać o zabraniu ze sobą cieplejszych ubrań. Na dole panuje stała temperatura około 10*C niezależnie od pory roku na górze.
A na liczniku przybyło kolejne 460 km.
Ostatnio zmieniony przez thomas dnia Sob 19:04, 08 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thomas
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bełchatów
|
Wysłany: Czw 20:21, 21 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Wszystkie moje dotychczasowe opisy wycieczek łączy jeden element.
Jest nim pokonywanie trasy w pojedynkę.
Wynika to z kilku przyczyn.
Dość ekstremalne podejście do pokonywanego dystansu ( poniżej 300 km. nie sadzam tyłka na skuter, optymalny dystans to 600 km ).
Najczęściej wyruszam w drogę w środku tygodnia ( w weekendy zazwyczaj pracuję ).
Gość na skuterku klasy 250 nie jest brany poważnie pod uwagę jako towarzysz podróży. Pokutuje stereotyp, że takim sprzętem można skoczyć na Wawrzkowiznę ( w porywach na Słok ) i to z przeciętną prędkością 80-90.
Pomimo tych przeszkód udaje mi się od czasu do czasu pojeździć w nieco szerszym gronie.
Wszystko zaczęło się pod koniec lata 2011r.
Janusz ( kolega z pracy ) wspomniał o przygotowaniach do wyjazdu motorkami w Bieszczady na imprezę organizowaną przez Yamahę. Okazało się, że w dniu startu na zlot ja też planowałem ruszyć gdzieś w drogę. Co prawda nie dosiadałem sprzętu z logiem trzech skrzyżowanych kamertonów, jednak to nie było przeszkodą by wspólnie wystartować.
Niestety, mogłem jechać z ekipą tylko w pierwszym dniu. Impreza była zaplanowana na cały weekend a ja miałem tylko jeden wolny dzień. I tak w towarzystwie Janusza, Tadeusza i Darka na trzech chopperach Yamahy ruszyłem w moją pierwszą wycieczkę w szerszym gronie.
Już na pierwszym odcinku trasy między Bełchatowem a Piotrkowem chłopaki przekonali się, że ten skuter JEDZIE. Może nie popier#la, ale jedzie. I nuda wynikająca z ślimaczego tempa nie grozi.
Zaproponowałem przygotowanie kilku atrakcji turystycznych w drodze na zlot i z tego powodu prowadziłem ten peleton. To musiał być dość zabawny widok dla jadących z przeciwka. Z przodu gostek na hulajnodze a za nim trzy choppery z dudniącymi piecami i gośćmi w czarnych skórach. Nie wiadomo, czy jadą razem, czy go gonią dla zabawy
Pierwszym punktem w turystycznym planie były małe ruiny zamku w okolicy miejscowości Podzamcze. Zamek nie jest zbyt widowiskowy ale na krótki odpoczynek w drodze w sam raz.
Główną atrakcją dnia były ruiny pałacu Krzyżtopór w miejscowości Ujazd.
Odrobina informacji na ten temat z Wikipedii:
[link widoczny dla zalogowanych]
Pałac był już opisywany na forum, więc dodam tylko od siebie, że jest to miejsce szczególnie godne polecenia. Jadąc z Kielc do Sandomierza warto zjechać nieco z trasy by zobaczyć to miejsce.
Namiary GPS:
50°42'48,68" N
21°18'31,72" E
Wracając do opisu wycieczki.
Na parkingu przy pałacu spotkaliśmy sporą ekipę na motorkach, która korzystając z ładnej pogody objeżdżała okolicę. Po krótkiej gadce, ruszyliśmy na zwiedzanie ruin.
Ruiny pałacu obfitują w przeróżne tarasy, komnaty i zakamarki na wielu poziomach. Można tam spędzić masę czasu. Ja jednak musiałem spoglądać za zegarek. Przecież tego samego dnia musiałem wrócić a przed nami było jeszcze jedno ciekawe miejsce.
Planując trasę przejazdu postanowiłem przeprawić się przez Wisłę promem rzecznym w okolicy Baranowa Sandomierskiego. Dopisało nam szczęście, przeprawa była czynna. Wcześniej różnie z tym bywało.
Jak widać na ostatniej fotce trafił się nawet odcinek przełajowy.
Niestety czas był nieubłagany. Chcąc wrócić do domu o rozsądnej porze musiałem, życząc chłopakom szerokości, skierować hulajnogę w drogę powrotną.
Wspólny wyjazd okazał się na tyle udany, że zaowocował kolejnymi pomysłami na wycieczki. I to znacznie ciekawszymi.
Postaram się o tym napisać.
Ostatnio zmieniony przez thomas dnia Czw 23:48, 21 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thomas
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bełchatów
|
Wysłany: Pią 22:15, 22 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Sezon 2011 zakończył się wyjątkowym dla mnie akcentem, polegającym na pierwszej wycieczce w szerszym gronie.
Sezon 2012 już od samego początku zapowiadał się ciekawie.
Pierwszą okazją do wycieczki była zmiana maszyny Janusza. Chłopak przesiadł się z Yamahy na BMW i to model wyjątkowo turystyczny - K 1200 LT.
Nowy sprzęt - trzeba go jak najszybciej sprawdzić w drodze.
Zaproponowałem trasę w moim stylu. Czyli wyjazd skoro świt a powrót późnym wieczorem. W takich okolicznościach będzie od razu wiadomo czy " sprzęcior pasi ".
Pomysł został klepnięty i pozostało tylko dograć wolny dzionek z przyzwoitą pogodą.
Taka okazja trafiła się już pod koniec kwietnia.
Na miejscu zbiórki lekko opadła mi kopara. Okazało się, że w trasę rusza sześć maszyn i to prawie w pełnej obsadzie. W pierwszej chwili pomyślałem o skróceniu trasy, jednak wszyscy zadeklarowali w ciemno chęć objazdu pełnej rundy. Skoro tak, to proszę bardzo - full opcja. Dodam, że przed startem nie informowałem o szczegółach trasy.
Ruszyliśmy poczciwą ósemką w kierunku Wrocławia.
Z roku na rok stan nawierzchni coraz bardziej się pogarsza.
Dopiero na odcinku S8 można poczuć europejski standard. Szczególnie do gustu przypadł mi wrocławski most. Największe wrażenie robi po zmroku, kiedy jest imponująco oświetlony. Za dnia też trzyma fason.
Z wrocławskiej obwodnicy wskoczyliśmy na A4, by po około 25 km zjechać na drogę nr 5 w kierunku Strzegomia i Bolkowa.
W Bolkowie jest fajny zamek, który zaproponowałem do zwiedzenia.
Przypadkiem trafiliśmy na ekipę z Czech ( a może Słowacji ), która na podzamczu odgrywała różne scenki rodzajowe w kostiumach z epoki. Były walki na miecze ( chłopaki nie oszczędzali się, jak w prawdziwym pojedynku - do pierwszej krwi ) oraz śpiewy i tańce z publiką.
Namiary GPS na zamek:
50°55'14,17" N
16°05'52,27" E
Wracając do maszyn zaparkowanych pod zamkiem, towarzystwo stwierdziło, że czas najwyższy na obiad, co nie uszło uwadze obsługi parkingu.
Wyposażeni w ulotki z mapką ruszyliśmy na poszukiwanie knajpy. Na miejscu po lekkim zamieszaniu przy parkowaniu wszystkich maszyn, zasiedliśmy do biesiady.
Opisywanie posiłku i lokalu nie zasługuje na szczególną uwagę, jednak w tym miejscu zaistniał pewien ważny fakt.
W oczekiwaniu na zamówienie, zaczęły się rozmowy o wakacyjnych planach. Ja wspomniałem o Austrii i Alpach a Janusz o Wenecji. I tak od słowa do słowa zaczynał kiełkować plan letniej wycieczki.
[ Siedząc przy stoliku nie wiedziałem jeszcze, czy ten plan uda się zrealizować. Jednak teraz pisząc te słowa mogę powiedzieć, że TAK. ]
O tym będzie jeszcze okazja napisać.
Teraz wracam do zasadniczego tematu.
Po posiłku w dobrych humorach i przy świetnej pogodzie, wróciliśmy na trasę, kierując się w stronę kolejnej atrakcji turystycznej.
Była nią, kamienna tama na zbiorniku Plichowickim.
Najpopularniejszą i najwyższą tamą w kraju jest tama nad Soliną.
O ile Bieszczady są przepiękne, to sama tama jest po prostu paskudna.
Budowla w Plichowicach pod względem wysokości zajmuje drugie miejsce, jednak moim prywatnym zdaniem jest absolutnym numerem jeden pod każdym względem.
Każdy interesujący się tego typu budowlą powinien choć raz tam trafić. A nie jest to proste ze względu na lokalizację oddaloną od ważniejszych szlaków i większych miast. Jak dla mnie to kolejna zaleta.
Namiary GPS:
50°57'53,92" N
15°38'37,52" E
Po zwiedzeniu tamy ruszyliśmy w góry.
Góry zawsze na mnie działają. Czy to pieszo na szlaku w Tatrach, czy rowerem po dolinach. Jednak najlepiej smakują, gdy jadę bzykiem po przełęczach i niekończących się zakrętach.
Wybrałem przełęcz Okraj i tam zabrałem całe towarzystwo.
Mam nadzieję, że każdy mógł choć przez chwilę poczuć to, co ja czuję będąc w górach.
Przełęcz, która znajduje się na granicy z Czechami miała być ostatnim punktem wycieczki i miejscem, z którego rozpocznie się powrót do domu. Jednak ekipa postanowiła złożyć wizytę u naszych południowych sąsiadów i sprawdzić stan zaopatrzenia w punktach handlowych - krótko mówiąc
Po dokładnej i wszechstronnej analizie asortymentu w miejscowym punkcie handlowym pojawiły się niezrozumiałe problemy z niedomykającymi się kuframi i sakwami.
Może to wina górskiego powietrza i sporej wysokości.
Dzień zbliżał się do końca a my byliśmy bardzo daleko od domu.
Najwyższy czas kończyć wyprawę.
Przez Lubawkę wróciliśmy do kraju. Dalej piątką przez Kamienną G., Bolków, Strzegom.
W Kostomłotach wskoczyliśmy na A4 do Wrocławia i w końcu dotarliśmy do Bełchatowa o bardzo późnej porze.
Mam nadzieję, że pomimo zmęczenia na mecie, wszyscy pozytywnie wspominają ten dzień.
Wyrazy uznania dla najmłodszego uczestnika wycieczki.
Ostatnio zmieniony przez thomas dnia Sob 9:03, 23 Mar 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
thomas
Dołączył: 24 Mar 2010
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bełchatów
|
Wysłany: Pon 13:08, 01 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Organizatorem tej wycieczki był Janusz.
Wspomniany wcześniej kolega z pracy, przygotował weekendowy wypad do Kazimierza nad Wisłą.
Skrzyknął ekipę i w lipcu 2012 całe towarzystwo wskoczyło na motorki i pognało niekończącą się wstęgą drogi (ale mi się napisało).
Wszystko pięknie, tylko okazało się, że w wyznaczonym terminie ja muszę być w pracy w nocy z soboty na niedzielę.
Tak więc jadę z grupą tylko pierwszego dnia i w chwili, gdy wszyscy zaczynają myśleć o noclegu, ja robię zwrot o 180° i zasuwam do domu. Taki już mój los ( a nawet tradycja ).
A skoro jestem przy "tradycji" - to zaproponowałem kilka atrakcji turystycznych w drodze do Kazimierza.
Sprzeciwu nie było więc wcisnąłem się na początek peletonu i obrałem kierunek na Piotrków, Sulejów, Paradyż.
Około 80 km od Bełchatowa w miejscowości Maleniec znajduje się stara walcownia.
Wyjątkowe miejsce o niesamowitym klimacie - taka maszyna czasu.
W odległych czasach, gdy na świecie nie było internetu a nawet energii elektrycznej, ludzie radzili sobie z takimi wyzwaniami jak obróbka metalu.
A jak ? Tego można dowiedzieć się zwiedzając teren walcowni i gwoździarni.
To niesamowite, jak trzeba było nakombinować się, żeby te wszystkie urządzenia napędzić za pomocą różnych przekładni i pasów transmisyjnych od koła wodnego.
Jak twierdził przewodnik, oprowadzający nas po terenie muzeum, raz na jakiś czas cała ta maszyneria wprawiana jest w ruch. Podobno hałas jest niesamowity.
Namiary GPS:
51°11'03,05" N
20°10'58,65" E
Taki industrialny klimat towarzyszył nam w kolejnym miejscu.
Było nim Muzeum Hutnictwa w Chlewiskach.
Namiary GPS:
51°14'07,39" N
20°45'25,72" E
Obiekt znajduje się na rozległym terenie, więc z zaparkowaniem sprzętów nie było problemu.
Pod koniec XVIII wieku w Chlewiskach powstała huta żelaza.
Jak na tamte czasy był to jeden z nowocześniejszych zakładów w tej części Europy.
W wielkim piecu wytapiano rudę żelaza z okolicznych kopalni. Skład i parametry surówki były podobno lepsze od tych wytwarzanych w Szwecji.
Do opalania pieca wykorzystywano węgiel drzewny i gaz powstający przy wypalaniu drewna ( jedna z pierwszych takich instalacji na świecie ). Huta działała do 1940r.
Piec do wytopu surówki to nie jedyna atrakcja na terenie huty. Jest wiele innych: winda do załadunku pieca, wentylatorownia, kolejka wąskotorowa, warsztaty mechaniczne z obrabiarkami, kolekcja starych samochodów i motocykli.
Bogatsi o wiedzę "małego metalurga" ruszyliśmy bocznymi drogami w kierunku Radomia.
Chcąc zaspokoić pierwszy głód, zatrzymaliśmy się przy sklepiku spożywczym w jakiejś małej miejscowości.
Trzeba przyznać, że tak liczna grupa motocykli wzbudza małą sensację w okolicy.
Padają pytania: skąd, dokąd, ile pali ?
Chopperki lśniły w słońcu, przyczyniając się do powstawania nowych znajomości.
Po krótkim odpoczynku, ruszyliśmy dalej w kierunku Radomia.
Po zapoznaniu się z obiektami przemysłowymi z minionej epoki, postanowiłem utrzymać historyczny klimat.
Tym razem za sprawą Muzeum Wsi Radomskiej dokonaliśmy przeskoku w czasie na tereny rolnicze.
Namiary GPS:
51°21'39,62" N
21°04'49,96" E
Po uiszczeniu opłaty za wstęp (cen biletów nie pamiętam ), ruszyliśmy na podbój zagród i gospodarstw rolnych z okresu wczesnego Kargula i Pawlaka.
Teren skansenu jest bardzo rozległy, obfitujący w wszelakie chałupy, stodoły, wiatraki, spichlerze, remizy, itp.
Po cały obszarze sprawnie oprowadzają panie przewodniczki, opowiadając o minionej epoce.
Mi do gustu przypadła ekspozycja, pokazująca zaradność i pomysłowość, domorosłych konstruktorów w budowaniu własnych maszyn rolniczych. Taki lokalny "Extrim Tuning".
Jak z motopompy, tylnego mostu z Warszawy i sznurka, zrobić ciągnik rolniczy.
MacGyver przy nich to cienki Pikuś.
Teren skansenu jest dość rozległy, więc mieliśmy już spory dystans pokonany na nogach. Do tego czas spędzony w siodle spowodował trudne do opanowania odczucie głodu.
Nie ma rady, czas na obiad.
Całkiem przypadkiem trafiliśmy na karczmę, która stylem i nazwą pasowała do naszego historycznego tematu przewodniego wycieczki.
Skorzystaliśmy z gościny i całkiem przyzwoitego jedzonka.
Nieubłaganie zbliżaliśmy się do końca wycieczki.
Na sam finał zaplanowałem jaszcze jedną atrakcję dla grupy.
Typowa droga do Kazimierza prowadzi przez Puławy, gdzie mostem przekracza się Wisłę.
Ja wybrałem ciekawszą opcję. Była nią przeprawa promowa w okolicy Janowca.
Tak przy okazji.
W Janowcu jest bardzo fajny zamek, warty zwiedzenia. Jadnak ze względu na brak czasu musiałem ominąć to miejsce i ruszyć prosto na prom.
Przy nabrzeżu nastąpiło pożegnanie z grupą.
Ekipa po wylądowaniu na drugim brzegu rzeki i kontynuowała wycieczkę.
Ja natomiast ruszyłem do domu.
Namiary GPS na prom, punkt lewobrzeżny ( od strony Janowca ).
51°19'07,49" N
21°54'49,39" E
The End.
Ostatnio zmieniony przez thomas dnia Nie 16:18, 07 Kwi 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mariusz
Triumph Street Triple R
Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 2020
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 7:19, 27 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Sezon turystyczny zaczynamy z grubej rury wyprawą na Koniec Świata
Współrzędne GPS:
51°32′20″N
18°18′46″E
Oficjalnie, na stałe mieszka tam jedna osoba.
Polecam trasę z Łasku drogą 481 przez Widawę, potem 480 przez Burzenin do Sieradza.
Kręta droga z całkiem niezlym asfaltem. Trochę dziur na 12-tce za Sieradzem przez kilka kilometrów, ale potem już ładnie
Na Lazurowe Wybrzeże zabrakło czasu, dlatego zatrzymaliśmy się przy tamie nad Jeziorskiem. Zaliczy się przy innej okazji
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|